Za obowiązkowe ubezpieczenie OC polski kierowca płaci obecnie średnio nieco ponad 400 zł, to jedna z najniższych stawek w Europie. Według szacunków ekspertów pod koniec 2015 roku może to być już nawet ponad 600 zł. Ceny ubezpieczeń OC wzrosną o 30-50 proc., choć raczej nie będzie to podwyżka skokowa, jednak do końca grudnia przyszłego roku polisy OC zbliżą się do tego pułapu.

Skąd zmiany w OC?

Nieustanna wojna cenowa w komunikacji zepsuła rynek i spowodowała, że klienci zamiast na jakość obsługi, proces likwidacji ewentualnej szkody zwracają uwagę wyłącznie na wysokość składki. To właśnie likwidacja szkód ucierpiała najbardziej, a tym samym klient, który w przypadku szkody narażony był na wydłużanie procesu jej likwidacji. Ubezpieczyciele często zaniżają wycenę szkody, wskazują warsztat lub wyceniają nieoryginalne części, a nawet bezpodstawnie uznają szkodę za całkowitą. Nie rzadko klienci dochodzili swoich praw w sądzie.

Polska Izba Ubezpieczeń  zaproponowała rozwiązanie, które ma uzdrowić rynek. Z początkiem marca 2015 roku wszystkie towarzystwa ubezpieczeniowe będą miały obowiązek wprowadzenia systemu Bezpośredniej Likwidacji Szkód. Dzięki temu kierowca będzie mógł zgłosić szkodę u swojego ubezpieczyciela, a ten  rozliczy się z zakładem ubezpieczeń sprawcy. Niektóre z towarzystw już od kilku miesięcy stosują ten system, m.in. PZU.

Przede wszystkim w ten sposób będzie można rozliczyć jedynie najprostsze przypadki: wypadek, w którym wzięły udział dwa pojazdy, jedynie szkody materialne, nie osobowe, szkodę do określonej kwoty. Pozostałe, te bardziej złożone przypadki będą rozpatrywane według starych zasad.

Przed zmianami przepisów

Teraz jest tak: poszkodowany w wypadku dostaje odszkodowanie, które nie pozwala na naprawę auta. Towarzystwa ubezpieczeniowe, tłumacząc się zużyciem części, zaniżają wypłaty nawet o 70 proc. w przypadku starszych aut lub obniżają wypłaty dlatego, że wcześniej na wycenianej części było drobne uszkodzenie. Bywa, że zawyżają koszty naprawy, zaniżając wartość samochodu, aby udowodnić, że nadaje się on już tylko na złom.

W kosztorysach uwzględniane są zazwyczaj tańsze zamienniki, mimo że zniszczone są części oryginalne. Na czas naprawy niechętnie dają poszkodowanemu auto zastępcze, a w sytuacji gdy samochód poszkodowanego trafił do kasacji, auto z wypożyczalni dają tylko na tydzień, każąc poszkodowanemu w tym czasie kupić nowy samochód. Rzecznik Ubezpieczonych upominał, Komisja Nadzoru Finansowego niejednokrotnie karała towarzystwa za powyższe praktyki, a Sąd Najwyższy zakazywał powyższych praktyk. Jednak do zmiany praktyk zmuszają towarzystwa dopiero nowe przepisy KNF.

Zmiany dla kierowców

Co zmieni się z punktu widzenia kierowcy? Zakład ubezpieczeń będzie musiał wyliczać odszkodowania na podstawie dostępnych części. Jeśli poszkodowany kierowca nie jest w stanie naprawić auta za wypłacone pieniądze, ubezpieczyciel będzie miał obowiązek wskazania warsztatu, który jest w stanie dokonać naprawy za cenę wskazaną w kosztorysie. Co ważne, warsztatu w miejscu zamieszkania poszkodowanego.

Zmiana przepisów wymusi na firmach zmianę sposobu wyliczania odszkodowań. Teraz pod uwagę towarzystwa będą musiały wziąć pod uwagę cenę nowych części. Nie może też brać pod uwagę ich dotychczasowego zużycia. Dodatkowo nadzór jasno mówi, że ubezpieczyciel musi brać pod uwagę roszczenia poszkodowanego o odszkodowanie za utratę wartości handlowej auta po wypadku. Ba, musi sam informować kierowcę o takiej możliwości. A na czas naprawy kierowcy należy się auto zastępcze.

Zgodnie z założeniem, towarzystwa będą teraz musiały konkurować między sobą jakością obsługi oraz szybkością i profesjonalizmem w kwestii likwidacji szkody. Daje to nadzieję, że kierowcy wybierając obowiązkowe OC samochodu będą się kierować nie tylko ceną polisy, ale wezmą pod uwagę inne kryteria.

 

Chcesz poznac dedykowaną ofertę ubepzieczeń komunikacyjnych dla grup zawodowych? Napisz do nas – katarzyna.karasek@iexpert.pl